wtorek, 15 grudnia 2015

Fanatyk z lasu: Rozdział 2

           Dziewczyna powoli się wybudzała, gdy ktoś odsłonił rolety. Słońce dobiegające z okna wybudziło ją, a nikogo w pokoju już nie było. wstała opierając się mocno na łokciach. Spojrzała w bok i jej oczom ujrzał się ten rudy brat Isaaca. Patrzył na nią przyjaźnie i w rękach trzymał aparat. Teraz skupiła się na jego włosach. Były, jednak czerwone. Przesycone tak, jakby krwią.
-Śpiąca królewna z Ciebie-powiedział do niej i usiadł na przeciwko jej twarzy.-Wyspałaś się? Śniadanie już na stole, nie spóźnij się.
I szybko wybiegł z pokoju. 
-Ej, a co z ubraniami?!-Wydarła się i zaczęła się oglądać po pokoju. 
"Jaki żal... Jestem bez ubrań spałam, jedynie w bieliźnie. W ogóle co on tu robił? Jak on się nazywa? Kim oni są?!" pomyślała i ostatnie myśli wyraziła na głos. 
-Brawo ja! Teraz to na pewno zdechnie, jak zajebiście. W mieście nikt mnie nie pamięta, naprawdę. Zajebiście. Tu chyba jest jedyne okno w całej podziemi, nie?-Zaczęła sama ze sobą monolog. Skierowała się w stronę wielkiej szafy, dosłownie tak dużej, że prawie całą ścianę zajmowała. Otworzyła szafę, była cała wypełniona męskimi ubraniami. Wtenczas drzwi od pokoju się otwarły. Ze strachu sięgnęła po wieszaki z ubraniami i przyłożyła do siebie.
-Gabriel jesteś tu? Ojej, wybacz. Nie chciałem Ci do pokoju wejść nie widziałem, że tu ktoś jest oprócz. W ogóle jestem Oliver, a ty?-Przestraszył Valerie chłopak o niskim wzroście i twarzą zasłoniętą czarnymi kosmykami włosów. Dziewczyna sama od siebie była strasznie niska, ale on jeszcze niższy.

-Pomóc Ci w czymś? Szukasz ubrań? Daj pokaże Ci jakie musisz wziąć, bo jeszcze wkurwieni wyjdą, że nie to co miałaś ubrać, ubrałaś. Poczekaj... Może być ta bluzka, koszula, dżinsy i buty?-Ciągnął dalej Oliver. Okazał się straszną gadułą. 
-Jestem Valerie i tak może być ten komplet, naprawdę ładny jest. Dziękuję Ci-odparła z uśmiechem na twarzy i poszła do łazienki się przebrać. Chłopak w kilka sekund zniknął z pomieszczenia. 
"Wezmę prysznic. Będzie mi lepiej, czyż nie?" pomyślała i powolutku weszła do kabiny. Leciała sama zimna woda. Po kilku minutach kąpieli poczuła pieczenie na wewnętrznej stronie uda. Usiadła na umywalce i delikatna przetarła palcem po ranie.
-Aauuu!-Krzyknęła i szybko się ubrała, aby nie wyszło, że potrzebuje pomocy.
           Skierowała się na dół, gdzieś w takie miejsce, które musiało przypominać kuchnię. Powędrowała po zapachu jajecznicy. Aż wręcz biegła, aby zdążyć. Stała jak wryta, gdy zobaczyła wszystkich spokojnie jedzących śniadanie i mieli miejsce przygotowane dla niej. Zdyszana usiadła na krześle, które było wyrzeźbione ręcznie. Zauważyła, że wszystko było robione ręcznie, stare i kosztowne. Mieli same antyki. W ciszy zjedli posiłek. Po jakiejś chwili odezwał się ten czerwony.
"Pewnie to ten Gabriel, bo nikogo innego nie widzę. Muszę przeżyć!" pomyślała blondynka.
-Czas nauczyć pannę manier, kultury, sztuki, podporządkowania i kobiecości!
-Powtarzasz się już kolejny raz-odezwał się z ironią Isaac.
-Łota faka czildren biczysz?! Lajf is brutal! Miałem rację, że i tak nie zadowoleni będą. Beka z życia, ufo-gadał bez sensu Oliver z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.-Ja wiem, jak wy niedorobieni ludźki skończycie. Będziecie mi dom stawiać i rozwalać, takim będziecie plebsem.
Nie wiele zastanawiając Valerie pochwyciła wszystkie talerze i zaczęła nimi rzucać w drzwi.
-A to za Ciebie cwelu, a to za Ciebie ty tam jakaś, a to za Ciebie powalony człowieku! Kurde żadnych pocisków nie znam. A to za pieska, którego nigdy nie miałam!
-Łoooo, jakie zwroty akcji! Gabrieluś uspokój Varie-wysyczał znowu Oliver. Okazał się bardzo zmiennym chłopakiem. Jednakże potrafił być bardzo miły wobec ludzi.
           Zapadła cisza. Wszyscy spojrzeli się na siebie i wtenczas Isaac złapał od tyłu Valerie za kark. Zgięła się w pół, jednakże próbowała się wyprostować.
-Myślisz, że wyjdziesz z uścisku? Ugh, mylisz się, a tępa jesteś czy może mądra jesteś?-Parsknął chłopak z takiej strony co go dopiero poznawała.
-Ładnie będzie wyglądała w mundurku!-Krzyczał z drugiego końca domu Gabriel.
-Powalę sobie głową w ścianę, a potem się powiesze na panelach. Mamuśka będzie dumna!-Cieszył się Oliver.
-Nie wspominaj o matce! Sam ją zabiłeś, ale teraz to byś chciał, aby żyła! Zobacz co czynisz!-Mocnej ją złapał i rzucił o ziemię.
-Żałosne... Pfff, żenada... Czy wy potraficie się chociaż raz nie kłócić? Przynosicie sobie hańbe jako rodzeństwo. Macie za samych siebie i nawzajem, wstyd...-Zaakcentowała ostatnie słowa. Powstała na miękkich nogach i podeszła do zamkniętych na kilka kłódek drzwi. Swymi wściekłymi oczyma patrzyła na to, jakby to jej nieszczęście przyniosło. Westchnęła i rzuciła się na kolana, każdy patrzył się na nią z zaciekawieniem. Czekali tylko na jej każdy to nowy ruch, jakiś znajomy albo to gwałtowny. Valerie puściła z ucisku łańcuch. Klęczała, tak dalej, aż ktoś wreszcie zacznie jako pierwszy swój ruch. Szalony Oliver nie wiele zastanawiając rzucił w nią krzesłem, zemdlała.
-Ty zjebie! Teraz znów nam śpi!-Krzyknął Isaac i wkurzony zaprowadził ją do sypialni-Niech się wyśpi, bo później straci kontakt z rzeczywistością...

           Dziewczyna wstała w środku nocy. Ubrała się w przypadkowe ciuchy i biegała po holu szukając wyjścia. Otwierała to kolejne drzwi, aż znalazła wyjście. Wdrapała się na drzewo i zaczęła obczajać okolicę. 
-Tam dalej jest rzeka, a koło niej wioska... muszę się tam udać -wyszeptała sama do siebie i zaczęła biec w tamtą stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz